
 Właśnie widziałam bliskie spotkanie moto z puszkarzem...
 
					
						9:30 na Kasprzaka... Usłyszałam huk obijających się plastików, odwróciłam się i zobaczyłam lecącego motonitę...  
 Wylądował z telemarkiem, podniósł się o własnych siłach. 
Dobrze, że miał kurtkę na sobie bo w podkoszulku mogłoby być niemiło co najmniej.
Puszkarz w Fiacie500. Wysiadł, obejrzał tylni zderzak, obejrzał się na ridera... Grzecznie i kulturalnie pomógł moto (ja tam się nie znam, ale jakieś takie spore i chopperowate toto było, chromy i kierownica w niewłaściwej pozycji 

) wciągnąć na trawnik...
Ale widok lecącego człowieka nie należy do przyjemnych 

Pierwszy raz coś takiego widziałam i więcej nie chcę  
